Refleksja

Przy przyjemnych dźwiękach "Bokura no Ibasho" i piekielnym upale wracam ja i ten cholerny Dain.
Bydlak mi się ostatnio dość mocno popsuł, ale aktualnie jest w miarę stabilnie. Aktualnie ma już dwa lata i wreszcie jest w tym wieku, w którym Laki nauczył się chodzić bez smyczy. Dain też już zaczyna rozumieć o co chodzi. Cóż, popsuta rzepka paradoksalnie naprawiła mi psa. A raczej naprowadziła na odpowiedni tor.
Ale przejdźmy do sedna.
Właściwie jak chcę by wyglądała moja więź z psem?
Pewnie każdy co mieszka na blokowisku zna kilka z tych widoków:
-menel siedzący pod sklepem, a obok jego nogi kundel bez smyczy i obroży
-osobniki z patologii pijące pod śmietnikami bądź łażące w okolicy swoich bloków, a po osiedlu ganiający luzem pies jednego z nich, który czasem kręci się gdzieś z okoliczną dzieciarnią
-starsza pani i drepczący bez smyczy za nią starszy kundel
Cóż...właściwie już znacie odpowiedź na powyższe pytanie.
Właściwie niedawno doszła do mnie pewna świadomość. Wcale nie chcę by pies miał perfekcyjne odwołanie, wcale moim celem nie jest przesuper kontakt przy chodzeniu przy nodze, wcale nie chcę by każdą komendę wykonywał niczym na zawodach obi. Ja chcę by po moim zawołaniu po prostu poszedł w tą samą stronę co ja i w miarę blisko, chcę by dreptał obok nogi bądź trochę przed lub za, chcę by po prostu usiadł/stanął/położył się jak mu to powiem. Oczekuję po nim jedynie bezbłędnego wykonywania różnych sztuczek, bo w czasie łazikowania po pustostanach któraś zawsze może się przydać.
Dain to mój kumpel, najlepszy ziomek i będziemy razem pakować się różne sytuacje nawet niebezpieczne, które wywołają wzburzenie wśród internetowej i oświeconej społeczności psiarskiej.
I tutaj już dochodzi w sumie ostatnia refleksja na dziś.

Na psiarskich forach, grupach, blogach etc. przewija się dość często pewna "prawda objawiona"- Twoje życie z psem nie będzie takie jak w filmach.
A ja kichnę na poprawność psiarsko-polityczną i powiem, że guzik prawda.
Mi się udało to osiągnąć dwa razy. Udało mi się sprawić dwa razy pod rząd, z dwoma różnymi psami, że moje życie z nimi wygląda jak w tych "wyidealizowanych" filmach o mądrych psach.
Jak skoro to jest podobno niemożliwe?
Po prostu robię to za co zlinczowałby mnie każdy poprawnie polityczny oświecony psiarz w sferze internetowej, a co jest normą wśród tzw.patologii czy meneli posiadających psy wybrane na podstawie jakiegoś przeczucia, a nie testów predyspozycji i innych takich.
To jest moja droga do uzyskania pięknej więzi z psem.

Komentarze

  1. Piękna więź z psem... Ah gdyby tak z moim Enterem się tak dało. Nie jest piękna nie jest jak z filmu (Chociaż może film Marley i Ja), ale przynajmniej jest zabawnie. Tak nieokrzesanego psa nigdy nie miałam, jak mam teraz.
    Super wyglądacie. Udanej przyjaźni.
    Pozdrawiam
    Randaksela

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że mamy podobne oczekiwania związane z relacją z psem i wspólnym, codziennym życiem - ja nazywam do wysokim kredytem zaufania do psa, na tyle wysokim, że mogę pozwolić mu na swobodę, bo wiem, czego się po nim spodziewać i wiem, że sam z siebie nie wpakuje się w sytuację, w której może mu się stać krzywda. Cóż, do tego jeszcze nam daleko. ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty